Brok to ciche, spokojne miasteczko nad dwiema rzekami – Bugiem i Brokiem, podobno najmniejsze w Polsce z niespełna dwoma tysiącami mieszkańców, będące miastem już od 1501 roku (z 50-letnią przerwą podczas zaborów).
Do wizyty w Broku skłoniły nas – jakże by inaczej! – ruiny zamku. Niestety niewiele z niego zostało. Zbudowany w latach 1617-1624 przez biskupa gnieźnieńskiego Firleja w stylu renesansowym był wielokrotnie przebudowywany i odbudowywany po licznych zniszczeniach. Na przełomie XIX i XX wieku został ostatecznie zdewastowany, część cegieł wykorzystano do budowy okolicznych zabudowań. Co zostało? Resztki wieży na jedynym w okolicy wzniesieniu, oddzielone drogą od rzeki. Otoczone przerzedzonymi niedawno drzewami prezentują się dość smętnie, ale są plany zagospodarowania okolicy. I bardzo dobrze, nie ma tak wielu zamków na Mazowszu, żeby zapominać chociażby o samotnej wieży.
Ale pozostałości po zamku to nie koniec atrakcji w Broku. Jest tu również okazały kościół, który został wybudowany nawet wcześniej niż zamek, bo około 1650 roku (przy czym fundacja kościelna była potwierdzona nawet wcześniej – 1239r.). Niestety nie poświęciliśmy kościołowi tyle uwagi, na ile zasługuje, bo już po powrocie dowiedzieliśmy się, że 2003 roku wygrał konkurs generalnego konserwatora zabytków „Zabytek zadbany”.
W żaden sposób nie można nazwać zadbanym cmentarza żydowskiego. A szkoda, bo odrobinie wysiłku niewątpliwie mógłby przyciągnąć uwagę turystów. Macew zachowało się sporo, ale niektórych nie widać pośród trawy i zarośli.
Na koniec największa atrakcja miasta – woda. Plaża, spływy kajakowe, wędkarstwo – do wyboru, do koloru. Może kiedyś wrócimy, żeby zakosztować? 😉