Wielka, piękna ruina – Szymbark

Niektórzy znawcy twierdzą, że jest to trzeci co do wielkości średniowieczny zamek w Polsce po Malborku i Wawelu. Nie wiemy, nie widzieliśmy wszystkich zamków w Polsce. Niewątpliwie jest wielki. Imponujący. Zdecydowanie z kategorii “trzeba zobaczyć”, z wyraźnie widocznymi cechami i gotyckimi, i renesansowymi.
Wokół terenu zamkowego biegnie XIX-wieczny mur. To pierwsze, co można zauważyć. Ale i pięknie położony zamek (na brzegu jeziora, wśród zieleni), a raczej czubki wież zamkowych, widać zanim wjedzie się na drogę prowadzącą do bramy zamkowej. Kiedyś był tu most zwodzony, od XIX wieku do wejścia wiedzie murowany, arkadowy, wysoki most.
Nie do końca wiadomo, kiedy rozpoczęła się budowa zamku. Na pewno wcześniej był w tym miejscu ufortyfikowany, otoczony wodą gród pruski, zniszczony przez Zakon Krzyżacki. Pierwszy etap budowy ukończono w 1386 roku: mur obwodowy z ośmioma wieżami, wieżą bramną i drewnianym mostem. Na początek XV wieku datowane są murowane budynki mieszkalne wewnątrz murów, które zastąpiły budynki drewniane.
Aczkolwiek niewątpliwie musiał to być od początku swojego istnienia piękny, imponujący obiekt, to chyba nie miał zbyt dużych walorów obronnych, jako że podczas wojny 13-letniej często przechodził z rąk do rąk. Nie bardzo wiadomo, kto podłożył ogień pod koniec wojny.
Zamek odbudowano podwyższając mury i wieże, ale i tak uległ bez walki 5-tysięcznej armii polskiej pod wodzą Stanisława Kostki. Nie tak długo później po raz kolejny przebudowano zamek – w latach 1570-1590, w stylu renesansowym. A potem w stylu barokowym w latach 1717-1730 dodając park wokół zamku. W sto lat później, zgodnie z panującą modą powrócono do gotyku podczas kolejnej rozbudowy, otaczając przy okazji cały teren murem i dodając korty tenisowe.
Pod koniec wojny stacjonowały w zamku oddziały SS, a po wojnie – wojska radzieckie. Nie skończyło się to dobrze dla zamku, który podpalono. Dopiero w latach 60 XX wieku rozpoczęły się prace konserwatorskie, potem zamek przeszedł w ręce prywatne. Podobno jeszcze kilka lat temu można było zwiedzić zamek dzięki miłemu starszemu panu, który się zamkiem opiekował, niestety, nie spotkaliśmy tego pana. Zastaliśmy zamknięty obiekt z wymierzoną w nas kamerą nad bramą i znakiem zakazu zbliżania się do wejścia.
Ale można zamek obejść dookoła. Wzdłuż 2 boków prowadzi droga, wzdłuż dwóch pozostałych ścieżka, na którą lepiej wybrać się w długich spodniach i krytych butach, czego niestety jedno z nas nie dopatrzyło. Dlatego wśród zdjęć brakuje tych spod mostu.
Nie zmienia to faktu, że zamek bardzo nam się podobał i bardzo chcemy tu wrócić za jakiś czas, najlepiej z możliwością zobaczenia go również od środka. Porównamy wtedy to ogromne wrażenie “jaki piękny!” z pierwszego razu, tylko z widoku z zewnątrz z – mamy nadzieję – zachwytem czekającym nas wewnątrz murów.

Sztum – zamek ze zwierzyńcem Ulricha von Jungingena

Po spędzeniu paru chwil na czytaniu w kilku źródłach o historii zamku w Sztumie, a potem jego zwiedzeniu mam nieodparte wrażenie, że to pierwsze trwało dłużej. Pięknie położony między dwoma jeziorami (kiedyś było to jedno jezioro: Białe, obecnie – Sztumskie i Barlewickie), otoczony murami obronnymi zamek sztumski sprawia nieco inne wrażenie niż pozostałe zamki krzyżackie. Czy to przez niższe obecnie mury obronne? Czy to dlatego, że wiem, że już w średniowieczu budynki mieszkalne wyposażone były w drewniane, dwupoziomowe krużganki, a pokoje gościnne w piece i łazienki? Wszystko, co potrzebne w wygodnej, letniej rezydencji Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego, do którego komtur jeździł korzystać z dobroczynnych właściwości tutejszej wody (w odróżnieniu od wody w Malborku, powodującej kamienie nerkowe)! A jednocześnie zamek sztumski nie przytłacza ogromem jak wspomniany zamek w Malborku.
Ale po kolei.
Najpierw w tym miejscu znajdował się gród staropruski. Potem, po jego zdobyciu i zniszczeniu przez Krzyżaków, folwark zakonny. Następnie podjęto decyzję o konieczności obrony nie tak dalekiego Malborku i budowie zamku w Sztumie. W latach 1326-1335 powstał zamek: na planie pięciokąta, z dwiema wieżami, z budynkami mieszkalnymi w ich obrębie oraz zabudowaniami gospodarskimi. Poza murami – podzamcze i folwark. W tym czasie zamek był siedzibą wójta krzyżackiego, letnią rezydencją mistrzów, miejscem odpoczynku księcia Albrechta II Habsburga w drodze na Żmudź, a także – już za czasów Ulricha von Jungingena – prywatnym zwierzyńcem Wielkiego Mistrza z niedźwiedziami, lwami i wielbłądami.
W 1410 roku polskie wojska nie były dla zamku łaskawe – spaliły go wraz z podgrodziem. Może potem tego żałowano, jako że wkrótce zamek obsadziła polska załoga tylko po to, żeby zaraz znów go stracić. Zamek jeszcze kilka razy przechodził z rąk do rąk po drodze cierpiąc oblężenia, głód i suszę.
Nieco spokoju zaznał zamek po 1466 na mocy pokoju toruńskiego będąc w polskim władaniu. W tym czasie zamek był miejscem sądów i od XVI wieku sejmików szlacheckich.
Na tym kończą się lata jego świetności. Szwedzi nie zostawili po sobie wiele dobrych wspomnień, zabierając z zamku nawet kafle z rozebranych pieców. Po 1772 zamek był źródłem budulca dla gmachów miejskich, więzieniem, sądem, archiwum i sierocińcem. Po 1945 w nowszej części zamku mieścił się Sąd Powiatowy, a w starszej, średniowiecznej – mieszkania lokatorskie.
Obecnie na teren zamku można wejść za darmo, po przejściu ledwie paru kroków od rynku, przy którym też mieści się parking. Płaci się – symbolicznie – za wejście na skromną wystawę. Trzy sale… wielki niedosyt. Tuż obok inne budynki, ale zaniedbane, zamknięte. A przecież to mogło by być wspaniałe miejsce. Nie tylko ze względu na wartość historyczną i niewątpliwą urodę średniowiecznych i nieco młodszych murów, ale też z uwagi na bliskie sąsiedztwo jeziora i wygodną bliskość miasta.
I tak nam się podobało. Warto tu przyjechać i niewątpliwie będziemy chcieli tu wrócić, żeby zobaczyć jak zamek zmienia się na lepsze 🙂